piątek, 28 lutego 2014

S02 Rozdział 32 ~ Powrót Violetty


  
Francesca
Po stracie przyjaciółki nie chciałam uczestniczyć w zajęciach w Studio. Nie mogłam się pogodzić, że jej już z nami nie ma... To by się nie stało, gdyby nie istniała ta wredne żmije. Nie jestem wstanie pojąć, jak one wymyśliły takie coś? No nic, świat toczy się dalej, a ja muszę kiedyś się uśmiechnąć, ale nigdy nie zapomnę jej. Umówiłam się na herbatę z Marco i opowiedziałam jemu o śmierci Violetty. Marco również przeżył szok, dopiero dzisiaj dowiedział się o utracie Violetty. Był tym ogromnie zaskoczony. Próbowałam mnie pocieszać, ale to nic nie dało, dziwny jest teraz świat i każdy dzień bez niej, nie ma w nim radości, ciągle pada deszcz, a zarazem pojawia się słońce, to byłby znak jakby Violetta żyła. Może ona żyje? Sama nie wiem. Każdego dręczy to pytanie. Kiedy wychodziliśmy z Marco z herbaciarni napotkaliśmy biegającą i szukającą nas Naty, która rzekła zdyszana:
-Nie uwierzycie...
-Co?-zapytałam zaskoczona.
-Violetta się odnalazła!
Nie mogłam w to uwierzyć! Ona żyje! Cała się rozpłakałam ze szczęścia i rzekłam:
-A gdzie ona teraz jest?
-No więc była pod stertą dachu, ma uszkodzoną nogę, nawet prawie nie oddychała lecz lekarze uratowali ją i już wieczorem może wyjść ze szpitala!
-Dzięki Naty, muszę poinformować o tym Diega, Leona i innych. 
-Okej, pójdę z wami.-powiedziała uśmiechnięta Naty i biegiem poszliśmy do domu Diega.
Kiedy zapukaliśmy otworzyła nam matka Diega i rzekła:
-Wy pewnie do Diega, mam rację?
-Tak!-rzekłam.
-Niestety, Diego dzisiaj rano wyjechał na dwa tygodnie z ojcem do cioci z Londynu.
-Aha, to przepraszam i dziękuje do widzenia.
Zdziwiło mnie to, że po takim zdarzeniu Diego ma ochoty na jakieś wycieczki, zamiast martwić się o Violettę. W drodze do szpitala zadzwoniliśmy do Leona, który w mgnieniu oka przyszedł cały w skowronkach. Wszyscy poszliśmy do recepcji, zapytałam:
-Przepraszam, gdzie leży pacjentka Violetta Castillo?
-To jest numer 45, drugie piętro. 
-Dziękuję.-rzekłam i wszyscy udaliśmy się do sali. Kiedy Violetta i my ją zobaczyliśmy byliśmy uradowani, wyglądała na bardzo uradowaną. Na razie postanowiliśmy jej nie mówić, że Ludmiła i Camila spowodowały jej wypadek. 

Violetta
Byłam taka szczęśliwa, że moi przyjaciele mnie wspierają, nie mogłam uwierzyć, że Diego nie przyszedł, Francesca mi powiedziała, że Diego wyjechał ze swoim ojcem do ciotki, nie byłam z tego powodu smutna, cieszyłam się, że żyje, że w ostatniej chwili budowniczy zwołał karetkę pogotowia. Już zawsze będę dziękować Panu Bogu, za to, że mnie uratował, mogłam stracić rodziców, Federica, Tobiego, przyjaciół, Diega i Leona... jednak coś do niego czułam i to było silniejsze ode mnie. Natomiast wiedziałam, że on chodzi z Larą i to ją kocha. Chwilę pogadałam z przyjaciółmi. Nastała godzina dziewiętnasta, lekarz dał moim rodzicom wypis i lekarstwa, które mam zażywać, do trzech miesięcy. Obiecałam moim przyjaciołom, że już jutro przyjdę na lekcję do Studia i pogadamy, udałam się do hotelu. Po drodze Toby mnie przytulał i powiedział mi, że bardzo za mną płakał. Po drodze tata powiedział:
-Boże, dobrze, że moja córcia żyje i jest zdrowa. 
-Rzeczywiście, tato?
-Tak córeczko?
-A co spowodowało ten pożar?
-Wiesz... nie wiem, pewnie coś się tam zepsuło, jakieś uszkodzenie, nie znam się na tym.
-Tato, wiem, że kłamiesz, powiedz!
-No dobrze, zrobiła to twoja koleżanka, Ludmiła.
-Co?! Nie wybaczę jej tego, ale nie denerwuję się, muszę być spokojna.
-Masz rację całkowitą Violetta, teraz potrzebujesz spokoju.-rzekła Angie.

Następnego dnia...

Violetta
Już dzisiaj kolejne zajęcia w Studio, odprowadzili mnie Francesca i Naty. Gdy weszłam do Studia wszyscy mnie przytulali i nawet zaśpiewali mi piosenkę "Sejr Mejor". To było urocze, niestety w Studio była Ludmiła! Nie odzywałam się do niej w ogóle, tak samo jak nauczyciele, omijali ją. Próbowała na zajęciach zwrócić na siebie uwagę, ale to nic nie dało. Gdy czekałam na Naty, Pablo zawołał mnie do pokoju nauczycielskiego. 
Powiedział mi, że ma dla mnie pewną propozycję, mam zorganizować moje własne przedstawienie! Czułam się zaszczycona, oczywiście podziękowałam i zgodziłam się. Akurat przed pokojem czekała na mnie Naty, miałyśmy pójść po szkole do Francesci, która dostała wczoraj w nocy zapalenie krtani. Za nim wyszłyśmy podeszła do nas Ludmiła i rzekła:
-Ja cię ogromnie przepraszam Violetta!
-Ludmiła, nie wybaczę ci tego i nie jestem godna by z tobą rozmawiać, twoje przeprosiny mam gdzieś!
I tak wyszłyśmy z Naty. Przyszliśmy do domu Francesci, jej mama otworzyła nam drzwi. Fran leżała w swoim dużym łóżku z niebieską poduszką i żółto-czerwoną kołdrą. Nie mogła zbytnio rozmawiać, więc próbowaliśmy się z nią inaczej trochę porozumiewać. W pewnej chwili dostałam dwa SMSY. Pierwszy był od Federica, nagrał mi wiadomość. Razem z Naty i Fran odsłuchałyśmy wiadomość:
WIADOMOŚĆ NR.1
(Federico)
Violetta dowiedziałem się godzinę temu, że żyjesz. Bardzo się martwiłem o ciebie, bardzo cię kocham i może za dwa tygodnie przyjadę na tydzień do Buenos Aires, żeby Cię przypilnować. W Nowym Jorku jest cudnie, razem z Maddie mamy zdjęcie ze Statuą Wolności. Byliśmy oglądać Time Square. Jest tam cudnie, ale bardzo za wami wszystkimi tęsknie, pozdrów rodziców, Tobiego, Naty, Fran, Maxiego, Brodueya, Andresa i Leona. Papa. 
Dostałam również drugą wiadomość, była ona od Leona:
WIADOMOŚĆ NR.2
(Leon)
Cześć Viola. Spotkajmy się w parku, jest to pilne. Leon.
Gdy dziewczyny zobaczyły smsa od Leona pomyślały, że chcę do mnie wrócić, ja natomiast w to nie wierzyłam, ale poszłam do parku, pożegnałam się z Francescą i Naty i poszłam. 

Park

Violetta
Byłam już na miejscu. Leon czekał na mnie z bukietem kwiatów.
Rozmowa:
Leon: Usiądź. Słuchaj, wiem, że ostatnio za sobą nie przepadaliśmy, poszliśmy w inną stronę, ale Violetta mi na tobie zależy.
Violetta: Mi na tobie też, ale... jesteś z Larą.
Leon: Zerwałem z nią dla Ciebie.
Violetta: To miłe Leon, ale ja jestem z Diego. 

********************************************************************************





   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Latte Szablono Sfera