Violetta
Rano:
Wróciłam
o 19 z karaoke. Powiem szczerze, że Diego był jakiś taki, inny.
Osądzałam go źle, i żałuję. Od wczoraj zostaliśmy parą, a Leon... szkoda
gadać! Dzisiaj mój chłopak pojechał na urodziny swojej mamy na cały
dzień, dlatego też miałam czas by trochę pośledzić moją "siostrę". Z
samego rana, gdy zjadłam tosty z ciągnącym się serem żółtym i pomidorem
po cichu pobiegłam do pomieszczenia gdzie znajdują się pamiątki mojej
zmarłej mamy. Szukałam po szafach, etażerkach, komodach jakiegoś aktu
urodzenia, fotografii, ale nigdzie nie mogłam niczego odszukać. Nagle
usłyszałam kroki zbliżające się w stronie tego pomieszczenia. Szybko
schowałam się w ogromnej szafie z ubraniami mojej matki. W pewnym
momencie dotknęłam nosem futra i kichnęłam. Nagle odgłosy butów zaczęły
się zbliżać do szafy, byłam przerażona! Gdy drzwi się otworzyły to w
nich stała moja macocha, Angie. Zapytała mnie:
-A co ty tutaj robisz Violu?-zapytała śmiechem Angie, wyciągając mnie z szafy.
-Szukałam znaku, znaku gdzie mogę dowiedzieć się więcej o mojej zaginionej siostrze.
-Uspokój się Violu, na pewno twoja siostra nic nie ukrywa.
-A skąd o tym możesz wiedzieć?-zapytałam życzliwie.
-Tak sądzę, poza tym nie wiem dlaczego twój tato ukrywał tą tajemnicę przede mną i tobą?
-No właśnie!-powiedziałam szczęśliwa.
-Co?-zapytała ciekawa Angie.
-Nie przeszukałam jeszcze jednej komody!
I
razem z ciocią, macochą szukaliśmy informacji o Shyalle. Nagle wypadła
jakaś kartka. Angie podniosła ją i wyczytała następującą treść kartki:
-Imię i nazwisko: Shaylle Castilo
Data urodzenia: 1990 r.
Imiona rodziców: Maria, German Castilo
Podpisano i tu już nie mogę się rozczytać.-rzekła Angie.
-A jest coś Angie jeszcze?
-Mam! Znalazłem jej aktualny adres! Popatrz-powiedziała macocha.
-Czy to nie jest przypadkiem dom Marc'a? -zapytałam.
-Rzeczywiście!
-Angie, musimy tam pojechać! Proszę! Muszę się wreszcie dowiedzieć prawdy.-powiedziałam.
-Dobrze
Violu, zachowam ten adres i pojedziemy tam za godzinę. Na razie musimy
zejść na dół bo twój tato będzie cię szukał. Chodźmy-rzekła ciocia i
zeszłyśmy na dół.
Tam czekała na nas Olgita, Ramallo i mój tato. Olga zapytała mnie:
-I jak było wczoraj na karaoke Violu?
-Wspaniale, razem z Diego zaśpiewaliśmy trzy piosenki!
-To naprawdę super wieść.-powiedział tato.
I dodał:
-A może Viola pojedziemy sobie dzisiaj na koncert jazzowy?
-Z miłą chęcią tato, ale jestem umówiona z... Francescą. Może pojedziemy jutro?
-Dobrze.-rzekł mój ojciec.
-Violu, musimy iść-powiedziała Angie.
-No tak, nie chcę się spóźnić, papa wszystkim-powiedziałyśmy razem z Angie i poszłyśmy do samochodu.
Dwadzieścia minut później:
Angie
No Viola, dotarłyśmy na miejsce.-powiedziałam.
Angie patrz, to dom Marco.-powiedziała Violetta. Chodźmy!-dodała.
Dobrze
Violetta, ale nie wpadaj w panikę.-powiedziałam i szliśmy w stronę
drzwi pięknego, koloru kremowego domu. Zadzwoniłam do drzwi kilka razy.
Czekaliśmy pięć minut, aż drzwi otworzyły się, a w nich ujrzałyśmy moją
siostrę, Marc'a oraz mamę Marc'a. Violetta zaczęła wpadać w panikę i
krzyknęła:
-Marco, Shaylle o co tu chodzi?!!
Marco, Shaylle i mama Marc'a popatrzyli na siebie, i tak powoli mama Marco powiedziała:
-Więc, to długa historia, zacznę od samego początku. Shaylle to...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I to koniec 11 rozdziału ;D. Mam nadzieję, że się spodobał :)).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz